piątek, 2 grudnia 2016

{ 12 }

Broken Back - Excuses

Nawet najdłuższy prysznic świata nie byłby w stanie zmyć ze mnie poczucia winy i wstydu, jaki mi ciążył odkąd się obudziłam. Nienawidziłam siebie za to, co zrobiłam poprzedniego wieczoru i wmawiałam sobie, że Severin również, ale wiedziałam, że to nieprawda. Freund był dla mnie zbyt dobry i nie zasługiwałam na niego. 
„Kocham cię. Nie boję się tego powiedzieć".
Te słowa cały czas odbijały się echem w mojej głowie i nie dawały mi spokoju. Powoli docierał do mnie fakt, że on naprawdę wyznał mi miłość. Co prawda czułam to od dawna i Klara ciągle mi przypominała o tym, jak bardzo Sevowi na mnie zależy, to dopiero kiedy usłyszałam te dwa słowa, zdałam sobie sprawę, że to rzeczywiście prawda. I ja też go kochałam, ale byłam zbyt wielkim tchórzem, by to przyznać.
Dlaczego musiałam tak wszystko sobie komplikować? 
Opuściłam łazienkę i poszłam do sypialni. Położyłam się na połowie łóżka, którą w nocy zajmował Sev i sięgnęłam po liścik, który znalazłam wcześniej w kuchni. Wpatrywałam się w niego przez dłuższą chwilę, aż postanowiłam jeszcze raz zadzwonić do Severina. Niestety, znowu miałam okazję usłyszeć pocztę głosową zamiast skoczka. Nie zdziwiło mnie to, lecz nie mogłam ukryć rozczarowania. Chciałam go za wszystko przeprosić i obiecać, że nie będę się już tak zachowywać. Chciałam mu powiedzieć, że poznanie go jest najlepszą rzeczą, jaka mi się przytrafiła od śmierci Lucasa. Chciałam mu wyznać, że choć się przed tym broniłam, to nie mogłam nic poradzić na to, że zdobył moje serce i nie miałam w planach proszenia go o zwrot. Nie musiałam prosić, by się nim dobrze zajął, bo już to zrobił, ale byłam głupia i za bardzo przywiązana do przeszłości, której nie mogłam zmienić.
Uporczywe dobijanie się do drzwi wyrwało mnie z zamyślenia i ściągnęło z powrotem na ziemię. Nie miałam ochoty się z nikim widzieć, poza Severinem, lecz szansa na to, że to on postanowił pojawić się u mnie była nikła. Podniosłam się z łóżka i poszłam zobaczyć kto raczył odwiedzić mnie tym razem. Byłam w szoku, kiedy owym gościem okazał się być Freitag. Na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że jest przybity i potrzebował się wygadać, ale byłam ostatnią osobą, która mogłaby mu teraz pomóc.
- Rozstaliśmy się - rzucił na powitanie, po czym wszedł do mieszkania. Jeśli chwilę temu byłam zdziwiona, to teraz musiałam zbierać szczękę z podłogi. Zamknęłam drzwi i podążyłam za nim do salonu. Skoczek opadł na kanapę i spojrzał na mnie oskarżycielskim wzrokiem. - Chyba jednak nie znasz jej tak dobrze, skoro stwierdziła, że nie jest gotowa.
- Oh, więc to moja wina? - odparłam ze złością. Nie miałam siły na użeranie się z Richardem. Jeśli Klara nie chciała z nim zamieszkać, to widocznie miała jakiś powód, a ja nie miałam z tym nic wspólnego. - Przyszedłeś tutaj tylko po to, aby powiedzieć mi, że udzieliłam ci beznadziejnej rady? Bo jeżeli tak, to sobie oszczędź i wyjdź.
- Nie, Vicky - zaprzeczył i jego twarz złagodniała. - Masz rację, przepraszam. Po prostu trochę ciężko mi przyjąć to, że Klara po roku związku tak postąpiła.
- A co dokładnie zrobiła?
- Kiedy zaproponowałem jej, żeby się do mnie przeniosła, zaczęła się śmiać, bo myślała, że żartowałem. 
- Cała Klara...
- No tak, cała ona. Ale w końcu zorientowała się, że mówię poważnie i zaczęła panikować. Szukała najróżniejszych wymówek, które miały mnie zniechęcić do tego pomysłu, lecz ja wciąż jej powtarzałem, że ją kocham i chcę spróbować - przerwał na moment i westchnął ciężko. – Uparła się, że to niczego nie zmienia i ona tego nie chce, więc nasz związek nie ma sensu.
Nie rozumiałam mojej przyjaciółki i jej dziecinnego zachowania. Każdy wiedział, że szalała za Richardem i nigdy przedtem nie była z nikim tak szczęśliwa. Po raz pierwszy w życiu była naprawdę zakochana i odtrącała mężczyznę, któremu na niej zależało, który ją kochał i wiązał z nią swoją przyszłość. Wydawało mi się, że po tych wszystkich nieudanych związkach, znalazła kogoś, z kim mogłaby spędzić resztę swojego życia. Czułam jak dopada mnie bezsilność, ale zdawałam sobie sprawę z tego, że nie mogę siedzieć z założonymi rękami i patrzeć na podłamanego Freitaga.
- Porozmawiam z nią – obiecałam, na co Richard jedynie wzruszył ramionami i wstał z miejsca. – Niech chociaż waszej dwójce się uda.
- A co to ma niby znaczyć? – ożywił się nagle i zmarszczył brwi. – Boże, co ty znowu narobiłaś?
- Upiłam się – wyznałam i pomachałam mu butelką, którą wyciągnęłam spod stolika. – Rozmowa z Caren nie podziałała na mnie tak, jak powinna, więc nagadałam Sevowi głupot.
Richard uderzył się otwartą dłonią w czoło. No tak, nie dziwiłam się jego reakcji. Najgorsze w tym wszystkim było to, że kiedy jeszcze raz przemyślałam sobie to, co powiedziała mi Caren, doszłam do kompletnie innych wniosków niż te, które mnie zasypały chwilę po naszej rozmowie. W końcu kobieta wcale nie chciała, żebym rozstała się z Severinem – wręcz przeciwnie – obawiała się po prostu, że zranię go tak, jak ona. Im bardziej zależało mi na nim, tym bardziej bałam się, że to wszystko jest zbyt piękne, by mogło się udać. Pragnęłam Severina, więc chciałam by był blisko, lecz jednocześnie byłam przerażona i przez to go odtrącałam. Zdawałam sobie sprawę, że tak dłużej być nie może i musiałam to naprawić.
- Pewnie nie powinienem udzielać ci teraz żadnych rad, biorąc pod uwagę fakt, że sam nie potrafię zadbać o swój związek – odezwał się Richard i poklepał mnie po ramieniu. – Ale myślę, że dobrze będzie dla waszej dwójki, jeśli dacie sobie kilka dni na przemyślenie całej sprawy.
Musiałam przyznać mu rację. Zasypywanie Freunda kolejnymi wiadomościami i próby dodzwonienia się do niego nie miały sensu. Każde z nas musiało ochłonąć, zająć się swoją pracą i nabrać dystansu. Nie miałam żadnych wątpliwości odnośnie tego, czy chcę z nim być, ale potrzebowałam zastanowić się, czy jestem gotowa na to. Byłam świadoma tego, że to mogła być moja ostatnia szansa i jeżeli odrzuciłabym go po raz kolejny, to będzie definitywny koniec. A ja nie mogłam dłużej zaprzeczać temu, że potrzebowałam, pragnęłam i kochałam Severina Freunda z całego swojego serca i nie pozbierałabym się, gdybym go straciła.

*

Ilekroć wspominałam o Freitagu, Klara odwdzięczała mi się gadaniem o Freundzie. Temat skoczków był drażliwy dla każdej z nas, więc skończyło się na tym, że unikałyśmy go jak ognia. Widziałam po przyjaciółce, że stara się być silna, ale każdy kto ją znał, wiedział, że nie była sobą. Zwykle była wulkanem energii i duszą towarzystwa, a od zerwania z Richardem chodziła przygnębiona i wyglądała tak, jak by w każdej chwili mogła się rozpłakać.
Po dwóch tygodniach marudzenia, udało mi się namówić Klarę, by wpadła do mnie na babski wieczór. Zapewniłam ją, że będziemy obżerać się pizzą, pić piwo i oglądać jakieś głupawe filmy, byle tylko nie myśleć o tym, że mogłybyśmy być teraz w Titisee-Neustadt. Korciło mnie, żeby wysłać chociaż jedną wiadomość do Severina, ale wiedziałam, że to nic nie da.
Siedziałyśmy wygodnie w salonie i oglądałyśmy Stalowe Magnolie, kiedy moja komórka zawibrowała na stole. Było już dosyć późno i nie miałam zielonego pojęcia, kto mógłby chcieć ode mnie czegokolwiek. Klara spojrzała na mnie pytająco, na co ja wzruszyłam ramionami i wzięłam urządzenie do ręki.

Rozmawiałaś z nią?

No tak, Freitag. Nie ukrywałam rozczarowania, że to właśnie on do mnie pisał,  a nie Severin, ale skoro obiecałam mu pogadać z panną Hermann, to musiałam to w końcu zrobić. Patrzyłam na tego SMS-a tak długo, zastanawiając się nad tym, czy i co powinnam mu odpisać, że nawet nie zauważyłam, kiedy Klara wyłączyła telewizor.
- Powiesz mi, co się stało czy nadal będziesz tak siedzieć bez słowa? – zapytała wyraźnie rozzłoszczona, że ją zaprosiłam i od kilkunastu minut przestałam zwracać uwagę na nią i fabułę filmu. – Kto do ciebie napisał?
- Richard – odpowiedziałam bez owijania w bawełnę. Wyraz jej twarzy natychmiast złagodniał, a oczy zaszły łzami. – Proszę, powiedz mi. Dlaczego nie chcesz z nim zamieszkać?
- Bo się boję – wyznała i westchnęła, po czym wstała z miejsca i zaczęła chodzić po pokoju. – Sprawy robią się naprawdę poważne i boję się, że to nie dla mnie, rozumiesz? Miałam tyle przelotnych związków, aż pojawił się on. Kocham go i nie chciałam z nim zrywać, ale po prostu się przestraszyłam.
- Czemu mu tego nie powiedziałaś?
- Uznałam, że tak będzie prościej.
- Dla kogo? Dla ciebie? Dla niego? To nie ma sensu i jest nie fair w stosunku do Richarda.
- Naprawdę masz zamiar mnie pouczać? Może chcesz mi powiedzieć, że ty zachowałaś się lepiej w stosunku do Severina? Hm? No powiedz!
Byłam na to przygotowana, ale i tak mnie zabolało. Miałam świadomość tego, jak potraktowałam Freunda, ale Klara przypominała mi o tym tak dobitnie, że z trudem powstrzymywałam się od płaczu i rzucenia czymś w ścianę. Zaciskałam dłonie w pięści i mierzyłam przyjaciółkę wzrokiem.
- Nie, nie zachowałam się lepiej, ale żałuję tego – powiedziałam po chwili, a jedyną reakcją blondynki było prychnięcie. – Kocham Severina. Wiem, że nawaliłam, dlatego chcę to naprawić.
- Wiesz co, Vicky? – Klara patrzyła na mnie wrogo i poczułam się przez to nieswojo. Nie wiedziałam, co w nią wstąpiło i ani trochę nie podobał mi się przebieg tej rozmowy. – Bardzo się cieszę, że po ponad trzech lat wyszłaś z tego swojego pieprzonego stanu, w którym tylko smęciłaś, ale to nie daje ci prawa, by mówić mi, że nie jestem fair.
- Klara, chciałam tylko pomóc… - próbowałam dobrać słowa tak, aby jeszcze bardziej jej nie wkurzyć. – Jesteś moją przyjaciółką i się o ciebie martwię.
- Teraz się o mnie martwisz?! – krzyknęła, podeszła do drzwi i po chwili zaczęła zbierać się do wyjścia. – To miłe z twojej strony, że w końcu twoje własne problemiki nie przesłaniają ci świata i zorientowałaś się, że może wypada się czasem zainteresować tym, co dzieje się u mnie. Jeśli następnym razem będziesz chciała powiedzieć komuś, że zachował się nie fair, to najpierw zastanów się nad tym, czy ty się tak zachowujesz.
Po tych słowach opuściła mieszkanie, pozostawiając mnie zszokowaną i jeszcze bardziej winną tego, co się ostatnio wydarzyło. Ciężko mi było pojąć, co się stało z Klarą, bo pierwszy raz ją taką widziałam. Zdarzały nam się sprzeczki w ciągu tylu lat znajomości, lecz tego nie dało się porównać z tym, co wydarzyło się kilka minut temu. Na początku byłam zła na nią za to, co mi powiedziała, ale z każdą sekundą docierało do mnie, że miała rację. Jak zwykle miała rację.
*

Po wyjściu Klary nie miałam ochoty siedzieć sama, więc poszłam się umyć i położyć. Ciągle przetwarzałam to, co mi powiedziała i choć ciężko było mi to przyznać przed samą sobą, nie mogłam zaprzeczyć, że nagroda najlepszej przyjaciółki roku mi się nie należała. Byłam wściekła na siebie za to, że ciągle zawodziłam najbliższe mi osoby. Klara tyle ze mną przeszła, zawsze mnie wspierała, nigdy się ode mnie nie odwróciła i starałam się jej odwdzięczać tym samym, lecz ostatnio byłam tak zaaferowana swoimi sprawami i nawet nie zainteresowałam się tym, czy u niej wszystko w porządku.
Leżałam w łóżku i chwyciłam komórkę, która leżała na stoliku. Weszłam w kontakty i zawahałam się na moment, czy aby na pewno powinnam to robić. Może jednak lepiej było zachować dystans? Rozważyłam wszystkie „za” i „przeciw”, odliczyłam do dziesięciu i już po chwili wyczekiwałam aż odbierze.
- Halo? – usłyszenie jego zaspanego głosu na dobranoc było czymś, czego teraz tak bardzo potrzebowałam. – Vicky, jesteś tam?
- Tak, jestem – odpowiedziałam zmieszana i odchrząknęłam. – Przepraszam, że dzwonię tak późno.
- Nie szkodzi, i tak nie mogłem zasnąć. Wszystko w porządku?
- Nie do końca, ale nie chcę ci tym zaprzątać głowy.
- Vicky… - zaniepokoił mnie sposób, w jaki wypowiedział moje imię i czułam, że to nie zwiastuje niczego dobrego. – Dlaczego dzwonisz?
- Czy zabrzmię żałośnie, jeśli powiem ci, że za tobą tęsknię? – wyznałam i miałam wrażenie, że serce mi zaraz wyskoczy. – Naprawdę przykro mi, że to wszystko się tak między nami potoczyło i nie chcę, żeby to tak dłużej wyglądało.
- Też tego nie chcę – powiedział i żałowałam, że nie mogę się teleportować i odbyć z nim tej rozmowy tak, jak należy. – Posłuchaj, obiecałem ci, że poczekam na ciebie tyle, ile będzie trzeba, ale jestem zmęczony tym, że ciągle zmieniasz zdanie.
- Rozumiem – nie wiedziałam, co więcej mogłam mu na to odpowiedzieć. Czułam ogromną gulę w gardle, lecz obiecałam sobie, że nie będę znowu wypłakiwać się w poduszkę. – Zresztą, to nie jest rozmowa przez telefon.
- Masz rację, ale raczej nie prędko się zobaczymy.
- Skoro ty możesz czekać, to i ja to zrobię.
- Mam nadzieję, że wszystko się poukłada, bo też za tobą tęsknię i cieszę się, że zadzwoniłaś.
- A ja się cieszę, że odebrałeś.
- Czy chcesz mi jeszcze coś powiedzieć? – zapytał, a ja na chwilę zamarłam. Było jedno zdanie, które przychodziło mi na myśl, ale to nie był odpowiedni moment. – Bo jeśli nie, to…
- W porządku, musisz się wyspać przed konkursem – wtrąciłam, choć najchętniej bym się nie rozłączała. – Będę trzymać kciuki za ciebie i resztę.
- Dziękuję.
- Dobranoc, Sev.
- Dobranoc, Vicky.

***

O MÓJ BOŻE.
Ten rozdział jest tak zły, ale czułam, że jeśli nie skończę go dziś, to już chyba nigdy tego nie zrobię. W każdym razie - wracam. Nie nadługo, ale obiecałam, że to zrobię więc voila - jest w końcu dwunastka. Mam nadzieję, że kotś jeszcze ma ochotę czytać "to coś" i wytrzyma z nami do końca, który się zbliża wielkimi krokami.
Do napisania! :)
Ah, no i jeśli ktoś ma ochotę to zapraszam na tous--les--memes.blogspot.com gzie pojawił się prolog czegoś zupełnie nowego :)
I przerpaszam, jeśli w tekście są jakieś błędy, których nie wypatrzyłam, mam nadzieję, że nie są one rażące. ;)