sobota, 30 stycznia 2016

{ 11 }


Siedziałam z kubkiem herbaty w dłoniach i odpoczywałam od zgrai rozwrzeszczanych potworków. Uwielbiałam te dzieciaki z całego serca, ale cudownie było usiąść sobie na krześle w kuchni i rozkoszować się kilkunastoma minutami spokoju. Do tego pierwszy raz tego dnia mogłam wyjąć telefon z kieszeni spodni, ale ku mojemu rozczarowaniu – nie było żadnego powiadomienia o nowej wiadomości. Może trochę przesadzałam, Severin miał mnóstwo swoich obowiązków na głowie, treningi, przygotowania do kolejnych zawodów, więc nie był w stanie siedzieć cały czas przyklejony do komórki. Równie dobrze sama mogłabym do niego napisać czy zadzwonić, ale zdecydowałam się poczekać z tym do wieczora, gdy będę w swoich czterech ścianach. W sierocińcu w każdej chwili jakaś mała duszyczka może wpaść do kuchni i nici z jakiejkolwiek dłuższej konwersacji.
Poza tym dopiero nas związek zaczął kiełkować, więc nie mogłam na niego naciskać. Zwłaszcza teraz, kiedy wielkimi krokami zbliżały się mistrzostwa świata w Falun, które były najważniejszą imprezą w tym sezonie. Jakby tego było mało, między mną a Sevem sporo się wydarzyło, więc może najzwyczajniej w świecie potrzebował czasu, by to wszystko przemyśleć i poukładać sobie w głowie? Na dobrą sprawę sama tego do końca nie zrobiłam… Chyba zaczynałam wariować, ale tęskniłam za nim, a te rozłąki w niczym nie pomagały. Potrzebowałam i pragnęłam go coraz bardziej.
Z zamyślenia wyrwało mnie przybycie Klary, która wyraźnie była czymś bardzo przejęta. Nawet nie znalazłyśmy w ciągu ostatnich dni chwili, aby pogadać o tym, co się wydarzyło. Wspomniałam jej tylko w żartach, że pewnego dnia podziękuję jej za tę zabawę w swatkę wraz ze swoim pomagierem Richardem. Tak naprawdę to byłam jej ogromnie wdzięczna za to mieszanie się w moje sprawy, bo dzięki temu mogłam znowu wyjść na prostą. Co prawda jej wtrącanie się nieraz doprowadzało mnie do szału, ale wiedziałam, że robiła to wszystko z troski o mnie.
- Coś się stało?
Nie uzyskałam odpowiedzi, bo w tej chwili do pomieszczenia weszła niewysoka blondynka. Spoglądałam na nie obie zdezorientowana, kiedy po chwili dotarło do mnie, że przede mną stała była partnerka Severina, Caren. Uścisnęłyśmy sobie ręce i ruchem dłoni wskazałam jej, aby usiadła naprzeciw mnie. Po chwili Klara się ulotniła, posyłając mi pokrzepiający uśmiech na odchodne. Czułam jak stres narasta we mnie z każdą sekundą i z trudem przychodziło mi znalezienie odpowiednich słów, dlatego miałam nadzieję, że ona odezwie się pierwsza, co zresztą uczyniła.
- Przepraszam, że tak bez zapowiedzi – odezwała się, a w jej głosie było słychać zdenerwowanie. – Musiałam się spotkać z tobą jak najszybciej.
- W porządku – odparłam, starając się brzmieć naturalnie, ale to nie była łatwa sytuacja dla żadnej z nas. – O co chodzi?
- O ciebie i Severina – odpowiedziała i poczułam się jak kretynka, bo z jakiego innego powodu miałaby tu przyjeżdżać? – Nie chcę, żebyś mnie źle zrozumiała, nie mam zamiaru mieszać między wami. Nadal zależy mi na Severinie i budzi się we mnie troska o niego. Pozbycie się pewnych przyzwyczajeń jest trudne.
- Doskonale wiem, o czym mówisz – rzekłam i westchnęłam ciężko, a moja głowa natychmiast przywołała obraz Lucasa. – Co chciałaś mi powiedzieć?
- Czy Severin wspominał, dlaczego się rozstaliśmy? – spytała, na co ja pokiwałam głową twierdząco. – Podjęcie tej decyzji wiele mnie kosztowało. Postanowiłam rozstać się z mężczyzną, z którym planowałam przyszłość, lecz on planował swoją beze mnie.
- On cię kochał – oburzyłam się i zacisnęłam pięści pod stołem, próbując pohamować narastającą złość. - Chciał z tobą być, tylko…
- Tylko nie chciał mieć dzieci.
- Chciał. Po prostu nie teraz.
- Skąd masz taką pewność, że później będzie inaczej? Jeśli taka forma mu się utrzyma, to szybko kariery nie skończy – mówiła ze spokojem w głosie, podczas gdy ja byłam bliska wybuchnięcia. Chciałam bronić Seva, ale jednocześnie wiedziałam, że Caren też ma rację. – Nie marzysz o założeniu rodziny?
- Oczywiście, że marzę.
- Zgaduję, że po tym, co powiedziałam, nie masz o mnie najlepszego zdania – stwierdziła i uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie. – Severin to wspaniały człowiek i zasługuje na kogoś równie dobrego. Wierzę, że jesteś taką osobą i możesz dać mu szczęście. Nie znam cię, ale ufam jego osądom.
- Dlaczego mówisz mi to wszystko? – zapytałam, posyłając jej zaciekawione spojrzenie. – Nie jesteśmy przyjaciółkami, a zwierzasz mi się z takich rzeczy.
- Nie chcę, żebyś go zraniła. Jeśli nie jesteś pewna, czy podołasz życiu ze sportowcem, to nie pakuj się w to. Zapewne powinnam była zacisnąć zęby i wspierać go, mając nadzieję, że miłość wystarczy, ale nie mogłam tak dłużej. Oboje pragnęliśmy czegoś innego. Może trudno ci to teraz pojąć, ale jeśli w jakiejś części podzielasz moje obawy – nie wiąż się z Severinem.
Przytłoczona jej szczerością, nie wiedziałam co na to odpowiedzieć. Widziałam po niej, że otworzenie się przed zupełnie obcą osobą i powrót do przeszłości ją wyczerpały. Dostrzegłam łzy w jej oczach, które starała się za wszelką ceną odgonić. Nie kłamała, kiedy mówiła, że chce szczęścia Severina. W końcu tak długo to ona była tą, która stała u jego boku w tych dobrych i trudnych chwilach, dopóki nie nadszedł moment rozstania. Nie mogłam mieć do niej pretensji, wręcz przeciwnie – podziwiałam ją za to, że odważyła się tutaj przyjść i zwierzyć mi się z obaw, jakie w niej tkwiły.
Natłok myśli rozsadzał mi czaszkę. Może Caren miała rację? Czy byłam pewna swoich uczuć do Seva na tyle, by ułożyć sobie z nim życie? Skoro te kilka dni bez niego były dla mnie udręką, to czy będę w stanie się potem do tego przyzwyczaić? A co jeśli nie? Nie chciałam go stracić. Te ponad 3 lata w samotności to było dla mnie zbyt wiele. Severin wnosił tyle radości, ciepła i miłości do mojego życia, nie byłam w stanie z tego ot tak zrezygnować.
- Victoria? – Caren wstała ze swojego miejsca i stanęła obok mnie. Podniosłam się z krzesła i wpatrywałyśmy się w siebie. Blondynka położyła dłoń na moim ramieniu i uniosła kąciki ust. – Wierz mi lub nie, ale chcę żebyś była szczęśliwa z Severinem. Oboje na to zasłużyliście.
- Dziękuję – odparłam i również się do niej uśmiechnęłam. – Też tego chcę.
Gdzieś w środku czułam, że powinnam powiedzieć coś więcej, ale widziałam w jej twarzy zmęczenie. Rozstałam się z nią uściskiem dłoni i z myślą, że odbyłam jedną z najtrudniejszych rozmów w moim życiu. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek będzie mi dane spotkać Caren i usłyszeć takie słowa od niej. Która kobieta zdecydowałaby się przyjechać do nowej partnerki swojego byłego, aby się tak przed nią zwierzyć? Nie mogłam jednak zaprzeczyć, że mętlik w mojej głowie był jeszcze większy i pojawiły się nowe wątpliwości odnośnie mojego związku z Severinem…
- Hej, jak poszło? – pytanie Klary wyrwało mnie z zamyślenia. – Po twojej minie wnioskuję, że nie było przyjemnie. To zrozumiałe, ja nie miałabym ochoty widzieć się z którąś z ex partnerek Richiego…
- One pewnie też nie chciałyby spotkać ciebie – odparłam i westchnęłam ciężko. – Wiesz, naprawdę zaczęłam sądzić, że znowu w moim życiu zaczyna się układać. Mam cudownych przyjaciół, pracę, a do tego nastąpił przełom w moich relacjach z Sevem…
- Ale?
- Ale się myliłam.
- Czemu tak uważasz?
- Ja i Severin… To nie ma prawa się udać.
- Zwariowałaś? – oburzyła się, położyła mi dłonie na ramionach i zaczęła potrząsać, jak gdyby chciała mnie obudzić z jakiegoś snu. – Dziewczyno, czy ty oślepłaś? On cię kocha. Myślisz, że wyrwał by się w przeddzień zawodów dla byle jakiej dziewczyny na sylwestrową imprezę?
- To najgłupszy argument, jaki mogłaś podać – burknęłam, zrzucając jej ręce i patrząc na nią z politowaniem. – Ehh, zostawmy to i wracajmy do pracy, dobra? Moja przerwa i tak się już przedłużyła.
- Okej, ale muszę ci powiedzieć jeszcze jedną ważną rzecz – rzekła i chwyciła mnie za nadgarstek. Wahała się przez dłuższą chwilę i miałam wrażenie, że w ciągu tych kilku sekund zdążyła zmienić zdanie dziesięć razy. – Mi też nie jest łatwo z tym, że ja i Richard nie możemy się tak często widywać, ale miłość wymaga poświęceń. Dlatego nie zepsuj tego, co połączyło cię z Sevem, zrozumiano?
- Kurczę, mamo, jaka ty jesteś romantyczna.
Hermann wywróciła oczami, na co się zaśmiałam. To niesamowite, że już tyle ze mną była, znosiła moje humorki i starała się zarażać pozytywną energią. Pociągnęłam ją za rękaw bluzki, po czym obydwie wróciłyśmy do zajmowania się dziećmi.

*

Obżeranie się czekoladą nie można było uznać za rozwiązanie problemów, ale przynajmniej mogłam sobie pobyć w lepszym nastroju przez kilka minut. Potem będę płakać przed lustrem, że zamiast w cycki poszło w uda, brzuch albo w tyłek. Trudno, będę nad tym rozpaczać, kiedy następny raz wejdę na wagę, a póki co rozkoszowałam się truskawkową Milką. Jak Klara stwierdziła – opłaca się być miłym dla Wellingera, skoro odpłaca się w taki sposób, a ja nie mogłam temu zaprzeczyć. A kiedy do czekolady mogłam jeszcze napić się wina, to zły humor odszedł w niepamięć.
Kiedy dzwonek zadzwonił po raz pierwszy, pomyślałam, że tylko się przesłyszałam, więc dalej siedziałam na kanapie i nie ruszyłam się o milimetr. Ale kiedy do dzwonienia doszło pukanie, to wiedziałam, że za drzwiami czeka bardzo niecierpliwy gość. Wygramoliłam się spod koca i pobiegłam otworzyć.
- Severin! – krzyknęłam trochę za głośno. – Co ty tu robisz?
- Chciałem ci zrobić niespodziankę i przyjechałem – odpowiedział i pocałował mnie na powitanie, po czym wszedł do mieszkania. – Widzę, że świetnie się beze mnie bawisz.
- Ah, no wiesz… Nie dopiliśmy ostatnio naszego wina, więc postanowiłam zrobić to sama – wytłumaczyłam i uśmiechnęłam się do niego szeroko. – A co ciebie tutaj sprowadza?
- Już mówiłem: chciałem cię zaskoczyć, bo na tym polegają niespodzianki – odparł i przyciągnął mnie do siebie. – Victoria?
- Słucham cię, Sevuniuniu, mój najdroższy?
- Czy ty jesteś pijana?
- Hmmm… Ociupinkę – zaśmiałam się. Palcem wskazującym i kciukiem chciałam pokazać mu ile według mnie znaczyło „ociupinkę”, a gdy opuszki palców niemal się już stykały, zwróciłam głowę ku niemu i wyszczerzyłam się zadowolona z siebie. – O, tyle!
- Mam wrażenie, że to nie jest twoja pierwsza butelka dzisiaj, ale w porządku, wierzę ci – powiedział i cmoknął mnie w czoło. – Jesteś w stanie mi opowiedzieć jak ci minął dzień?
- Oczywiście, z chęcią to zrobię – oznajmiłam i usadowiliśmy się na kanapie. To znaczy Sev na kanapie, a ja na jego kolanach. – Rano prawie uciekło mi metro, potem byłam w pracy, przyszła do mnie twoja była i trochę sobie poplotkowałyśmy. Potem już tylko zajęłam się pracą, a później…
- Chwila, chwila – przerwał mi skoczek. No hej! Niegrzecznie jest wtrącać się damom w połowie zdania! – Caren u ciebie była?
- Tak, to coś złego?
- Nie, ale…
- No właśnie, więc nie masz powodu, żeby się wściekać.
- Nie wściekam się, ale chcę wiedzieć, co było tematem waszej rozmowy.
- Oczywiście, że ty, głuptasku – to powiedziawszy, pstryknęłam Severina w nos i położyłam mu głowę na ramieniu. – Byłam podłamana, gdy wyszła, bo zdałam sobie sprawę, że nasz związek nie potrwa zbyt długo, ale na razie powinniśmy się cieszyć tym, co mamy, prawda?
- Nie, nieprawda! – Sev był naprawdę wkurzony. Usadził mnie na sofie, a sam zaczął chodzić w tę i w tamtą po pokoju. – Matko, Vicky… Dlaczego od razu do mnie nie zadzwoniłaś? Zresztą, Caren też powinna mnie uprzedzić, że chce się z tobą widzieć.
Podniosłam się z miejsca i podeszłam do blondyna. Nie byłam w nastroju na żadne kłótnie, a już na pewno nie z powodu jego byłej. Nie zostało nam przecież wiele czasu razem, to było oczywiste i żałowałam, że nie dotarło do mnie na samym początku naszej relacji. Pff, byłam taka naiwna. Jak mogłam myśleć, że łączące nas uczucie mogłoby przetrwać na lata? To nie miało racji bytu… Było jedynie ulotną chwilą, której nie mogliśmy złapać i przedłużyć. Czemu więc marnowaliśmy ten wieczór na jakieś sprzeczki?
- Nie chcesz ze mną być?
Oh nie. Nie, nie mogłam się rozklejać. Obiecałam sobie.
- Dlaczego to robisz, Vicky? – kolejne pytanie, kolejny cios. – Ciągle mnie do siebie przyciągasz i odpychasz. Bawienie się moimi uczuciami sprawia ci tyle radości?
- Jak możesz tak myśleć? – wyszeptałam, walcząc z wzbierającymi się łzami. – Zależy mi na tobie tak bardzo, że nie mogę sobie z tym poradzić. Moje serce ci uległo, Sev. Po prostu moje obawy mnie przytłaczają.
- Daj nam szansę – mówił spokojnym głosem i zaczął całować moje policzki. – Kocham cię. Nie boję się tego powiedzieć.
Tak bardzo chciałam mu odpowiedzieć tym samym, ale moje ściśnięte gardło nie pozwalało mi na wydukanie choćby jednego słówka. Wplotłam palce w jego włosy i pocałowałam go. Chwilę później obejmowałam Severina nogami w pasie i pozwoliłam się zanieść do sypialni, gdzie położył mnie na łóżku. Ręce mi się trzęsły, kiedy zdejmowałam mu sweter, choć starałam się nad tym zapanować. Składane przez Severina pocałunki na mojej szyi były ukojeniem, a jednocześnie mnie pobudzały.
- Nie mogę – powiedziałam nagle, odsuwając się od niego. – Przepraszam.
Nie musiałam powtarzać dwa razy. Pokiwał głową ze zrozumieniem, po czym położył się obok mnie. Położył rękę na moim brzuchu i wtulił się w moje włosy, podczas gdy ja leżałam nieruchomo jak głaz i zaciskałam powieki. Po kilkunastu minutach odwróciłam się na drugi bok. Freund spał, a ja czułam jeszcze większe wyrzuty sumienia.
- Nie zostawiaj mnie, Sevi. Nie poradzę sobie bez ciebie.

*

Dopóki nie otworzyłam oczu, żyłam nadzieją, że poprzedni wieczór był tylko wytworem mojej wyobraźni. Jednak ogromny ból głowy dobitnie przypomniał mi o wczorajszych wydarzeniach.
Miejsce obok mnie było puste i zimne. Severin musiał wyjść już jakiś czas temu. Na stoliku nie było żadnej karteczki, nie napisał żadnego SMS-a, nie obudził mnie. Wyszedł z mieszkania bez słowa i zaczęło docierać do mnie, że mogła to być jego ostatnia wizyta. Jaki miałby powód, by dalej o mnie walczyć, skoro – jak sam powiedział – ciągle go odpychałam?
Kochał mnie. Wyznał mi to, chwilę po tym, jak zaczęłam opowiadać, że nasz związek nie ma sensu. Kochał mnie. Mógł dać sobie ze mną spokój już dawno, ale tego nie zrobił. Kochał mnie. Udowodnił to już tyle razy, a ja tego nie doceniałam. Dopiero teraz dotarło do mnie, jak wiele mogłam stracić.
Wzięłam komórkę i wybrałam numer do Severina. Kurwa mać, włączyła się poczta głosowa. Nawet nie mogłam być o to na niego zła. Pewnie jeszcze nie dotarł do domu. Z tego co pamiętałam, to w ten weekend nie leciał na zawody do Sapporo, za to w przyszłym tygodniu konkursy odbywały się w Willingen. Vicky, spokojnie, jesteś na kacu i wszystkie fakty ci się mogły pomieszać. Nie, na bank po Japonii skakali w Niemczech, w końcu Klara trajkotała, że pojedziemy tam, by wspierać naszych mężczyzn.
Wstałam z łóżka i powolnym krokiem kierowałam się do kuchni. Zatrzymałam się, kiedy zauważyłam, że na blacie stoi szklanka z wodą, obok której leżała paczka tabletek przeciwbólowych i karteczka. Pierwsze co zrobiłam, to chwyciłam papier i zaczęłam czytać zapisane na nim słowa.

Nie zostawię cię. Ale czy ty obiecasz mi to samo?


***

Nie sądziłam, że po tym krótkim 10 rozdziale, wrzuconym w napływie świąteczno-severinowych uczuć zostawicie mi tyle komentarzy i ciepłych słów. Jestem wam za to naprawdę wdzięczna. Myślałam, że pojawię się z tym rozdziałem o wiele wcześniej, jeszcze przed weekendem w Zakopanem, ale no nic, w oczekiwaniu na nocne konkursy w Japonii - tadam! Przepraszam za ewentualne błędy, których nie udało mi się wychwycić, mam nadzieję, że nie są aż tak rażące.
Powoli zbliżamy się do końca Severina i Victorii, dlatego już teraz zapraszam was na historię Toma i Elin: lets-be-incomplete.blogspot.com :)
Do następnego! ♥