czwartek, 24 grudnia 2015

{ 10 }


Od zawsze byłam okropnym śpiochem. Uznawałam sen za jedną z moich ulubionych czynności i z tego powodu nie znosiłam, kiedy coś lub ktoś mnie od niego odrywało. Jeśli się nie wyspałam to stawałam się drażliwa i irytowała mnie każda, nawet najmniejsza, pierdoła. Od zawsze starałam się nad tym panować i mimo złego samopoczucia zachowywać się tak jak zwykle, lecz dla ludzi było oczywiste, że jeśli byłam niewyspana to bez kija lepiej nie podchodzić.
Gdy Lucas odszedł, przez kilka tygodni miałam kłopoty ze snem. Koszmary, budzenie się z płaczem czy spanie po 2-3 godziny stały się dla mnie codziennością. Dopiero kiedy Klara zamieszkała ze mną na parę miesięcy to problemy się powoli niwelowały. Dziewczyna spała w sąsiednim pokoju i jeśli potrzebowałam porozmawiać w środku nocy to nie narzekała, nie kazała mi spadać, tylko siedziała wiernie naprzeciw mnie i wysłuchiwała po raz tysięczny tego samego. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie jej to wystarczająco wynagrodzić.
W końcu przebywanie samotnie w mieszkaniu nie było już niczym nadzwyczajnym. Sama się budziłam, jadłam śniadanie, oglądałam wieczorem telewizję, chodziłam na zakupy i zasypiałam. Nienawidziłam tego, ale po stracie Lucasa to było nieuniknione. Co prawda wyjątkami bywały babskie wieczorki, ale takowe bywały raz na jakiś czas, a tak na co dzień byłam sama ze sobą.
Dlatego już miałam wybuchnąć i krzyknąć „Jeszcze pięć minut!”, kiedy zorientowałam się, że to Severin robił tamtego ranka za mój budzik. Składał pocałunki na moim ciele po wyznaczonym przez siebie szlaku: od ramienia, przez szyję, do karku i kończąc za uchem. Szeptał moje imię, chcąc mnie obudzić, ale było mi tak dobrze, że nie chciałam, żeby przerywał ani na moment. Rozkoszowałam się tym, że leżał u mojego boku i obsypywał pieszczotami. Złamałam się dopiero wtedy, gdy skoczek zaczął kreślić kółka na moim udzie. Poddałam się i obróciłam na drugi bok, by móc na niego spojrzeć. Uśmiechnął się do mnie w łobuzerski i jednocześnie chłopięcy sposób, po czym czule mnie pocałował. Wplotłam palce w jego włosy, by przedłużyć pocałunek o kolejne kilka sekund. Był tu. Mogłam go poczuć, chłonąć jego zapach, rozmawiać z nim, przytulić go, całować. Po prostu cieszyć się jego obecnością i nie pozwolić, by to się szybko skończyło.
- Dzień dobry – powiedział, kiedy się już od siebie oderwaliśmy. – Jak ci się spało?
- Dzień dobry – odpowiedziałam, uśmiechając się o wiele za szeroko. – Świetnie i widzę, że tobie również.
Przybliżyłam się do niego i złożyłam na jego ustach kolejny pocałunek. Zdecydowanie nie chciałam, żeby ta chwila miała koniec.                                                                                                
- Nie masz dość po wczoraj?
- Ciebie nigdy nie mam dość.
- Oj, mamy tu chyba niewyżytą panią…
- Psujesz ten moment, mój drogi.
Blondyn przyciągnął mnie do siebie i objął ramieniem. Leżałam z głową na jego nagiej klatce piersiowej i wsłuchiwałam się w bicie jego serca. To był dźwięk, którego mogłabym słuchać godzinami. Było najpiękniejszą ze wszystkich melodii świata, która nie mogła się z niczym innym równać.
- Powinnam pójść zrobić nam coś do jedzenia – odezwałam się, przerywając naszą przyjemną sielankę. Podniosłam się do pozycji siedzącej i zerknęłam na Freunda. – Na co masz ochotę?
- Na ciebie – odparł, a ja w odpowiedzi rzuciłam w niego poduszką. – Hej, a to za co?
- Podobno to ja jestem niewyżyta – prychnęłam i podniosłam się z łóżka, po czym pomaszerowałam do łazienki. Chciałam zamknąć drzwi za sobą, ale wtedy zorientowałam się, że Sev stoi na progu. – A pan czego sobie życzy?
- Chcę wziąć prysznic – oznajmił i się wyszczerzył. – Tak samo jak ty. Po co marnować tyle wody?
- Hamuj, kochany – powiedziałam, kładąc mu ręce na ramionach i próbując go jakoś wypchnąć, ale nie miałam żadnych szans. No i teraz nikt mi nie wmówi, że skoczkowie to chuderlaczki i nie mają siły. – Ja pod prysznicem potrzebuję sobie pomyśleć o życiu… i pośpiewać.
- Pośpiewać? – powtórzył po mnie i uniósł jedną brew zaciekawiony. – Możemy pośpiewać razem. Co lubisz najbardziej?
- „Fuck you” Lily Allen – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się tak słodko, jak tylko potrafiłam. – Teraz wybacz, idę się umyć.
Sportowcy są znani między innymi z tego, że nienawidzą przegrywać i walczą do końca, a Severin idealnie wpasowywał się w ten schemat. Na dowód tego wziął mnie na ręce i wpakował do wanny, nie pozwalając się z niej ruszyć nawet o centymetr. Potem wielce rozbawiony odkręcił kurek z zimną wodą. Na nic były moje próby wydostania się, bo Sev złapał mnie za nadgarstki i moje krzyki go nie wzruszały. Po kilku minutach postanowił się nade mną zlitować. Nachylił się nade mną, cmoknął w czoło i pomógł wyjść.
- Widzisz, już jesteś czysta – obwieścił, na co ja wybuchnęłam śmiechem. – To ja pójdę zrobić śniadanie.
Po tych słowach opuścił pomieszczenie i zostawił mnie samą. Od razu wlazłam do kabiny i odkręciłam ciepłą wodę, żeby się zagrzać. Jakieś 15 minut później poszłam do sypialni po ubrania i znowu zamknęłam się w łazience. Założyłam przyniesione ciuchy, rozczesałam włosy, zostawiając je rozpuszczone, po czym chwyciłam za kosmetyczkę. Zanim jednak przeszłam do malowania się, zaczęłam przyglądać się swojemu odbiciu w lustrze. Miałam wrażenie, że wyglądałam jakoś inaczej, jakby… promienniej? Do tego uśmiech nie schodził mi z twarzy odkąd się tylko obudziłam. A to wszystko za sprawką buszującego w kuchni Freunda. Oh, Vicky, w coś w ty się wpakowała? Byłam już trochę za stara na jakieś motylki w brzuchu, a jednak i one gdzieś tam sobie latały i ciągle o sobie przypominały. Albo może to wina tego, że byłam głodna? Nie, to na pewno nie było to. Czułam się jak coś we mnie zmartwychwstało i nie ukrywałam, że podobała mi się ta zmiana.
Kiedy mogłam już odhaczyć poranną toaletę, skierowałam się prosto do salonu, gdzie po chwili pojawił się Sev z dwoma talerzami pełnymi jajecznicą. Już sam zapach popchnął mnie w stronę stołu, a w smaku było jeszcze lepsze. Siedzieliśmy we dwójkę przy stole, pałaszując i nic nie mówiąc. Zerknęłam kątem oka na siedzącego naprzeciw mnie mężczyznę. Siedzenie w samych spodniach i bez koszulki było poniżej pasa. Chyba jednak to ja powinnam była się hamować, a nie on.
Wzięłam ostatni kęs i wstałam z krzesła. Podeszłam do Seva i cmoknęłam go w policzek.
- Nie chwaliłeś się, że umiesz gotować.
- To tylko jajecznica.
- Ale jaka pyszna!
- Cieszę się, że ci smakowała – powiedział i założył mi kosmyk włosów za ucho. – Nie gniewasz się na mnie za tę nie zbyt przyjemną kąpiel?
- Nie – odpowiedziałam. – A ty nie gniewasz się za wykopanie cię z łazienki?
- Trochę się gniewam – wyznał i zrobił smutną minę. – Powinnaś mnie przeprosić.
Wywróciłam oczami i pocałowałam go po raz kolejny. Czemu nie mogło być tak każdego dnia?
- Już mi lepiej – oświadczył Sev. – Teraz ty zmywasz, a ja się idę umyć. Gdybyś zmieniła zdanie i miała ochotę do mnie dołączyć to zapraszam.
- Nie, dzięki, raczej nie skorzystam – odparłam i pstryknęłam go w nos. – Idź już, brudasie.
Blondyn zaśmiał się i poszedł grzecznie do łazienki. Wzięłam talerze ze stołu i poczłapałam do kuchni, żeby je umyć, a przy okazji wstawiłam wodę. Wyjęłam z szafki dwa kubki, postawiłam je na blacie i wrzuciłam do nich dwie torebki z herbatą. To wszystko było dla mnie takie nierealne: spędziliśmy naszą pierwszą wspólną noc razem, zjedliśmy razem śniadanie i o ile Sev nie musiał za chwilę wracać to będziemy mogli posiedzieć jeszcze kilka godzin razem i się sobą nacieszyć. Gdybym miała supermoce to zatrzymałabym czas, byśmy mogli się w ogóle nie rozstawać.
Skończyłam robienie herbaty, po czym zabrałam kubki ze sobą i wróciłam do salonu, by poczekać na Seva. Siedziałam na kanapie i zastanawiałam się, co będzie później, kiedy nasza piękna bańka zniknie i będziemy musieli wrócić do codzienności. Czy można było uznać naszą wczorajszą rozmowę podczas zabawy za rozwiązanie problemów? Być może martwiłam się na zapas, ale po prostu już byłam wyczulona.
- Coś się stało? – pytanie Severina wyrwało mnie z rozmyślań. Tym razem miał na sobie już komplet ubrań, więc łatwiej było mi się skupić. – Vicky, proszę, powiedz.
- Chcę żebyśmy byli szczęśliwi – wyrzuciłam z siebie z szybkością karabinu maszynowego. – Wiem, że bycie razem nie będzie łatwe ze względu na twój zawód, ale chcę spróbować. Nie zniosę dłużej tych sprzeczek, tajemnic i niepewności.
- Też tego chcę, kochanie – odparł z czułością w głosie i pogłaskał mnie po policzku. – Obiecałem dać ci czas i pewnie nie powinniśmy spieszyć, ale po ostatniej nocy chyba nam to trochę nie wyszło, co?
- Tak, to prawda, ale… - zawahałam się na moment i popatrzyłam mu w oczy. – Nie żałuję tego. I nie tylko tego.
- A czego jeszcze? – spytał, splatając nasze palce razem. Mały gest, który za każdym razem wywoływał u mnie uśmiech. – Chętnie posłucham.
- Nie żałuję, że cię poznałam wtedy w sierocińcu. Nie żałuję, że pojechałam z Klarą do Klingenthal i zgodziłeś się zostać partnerem na ślub jej mamy. Nie żałuję naszej kłótni o pierścionek, bo nie wiem czy coś innego dałoby mi takiego kopa, by napisać ci o Lucasie. Nie żałuję naszego pocałunku w sylwestra – wymieniałam po kolei, nie odrywając wzroku od Severina ani na moment. – Nie żałuję, że się w tobie zakochałam.
Blondyn przyciągnął mnie do siebie i usadowił na swoich kolanach. Zarzuciłam mu ręce na szyję i go pocałowałam. Długo, gorąco i z uczuciem, które wypełniało każdy nerw w moim ciele. Oderwałam się od niego i oparłam swoim czołem o jego, przymykając przy tym powieki. Zastygłam w bezruchu na dobrą minutę, a kiedy otworzyłam oczy, Sev wpatrywał się we mnie. Obdarował mnie kolejnym ze swoich uśmiechów, przyspieszając bicie mojego serca.
To dzięki Severinowi znowu zaczęłam marzyć.
Znowu czułam się żywa.
Znowu kochałam.

***

Wiem, że krótko, mega słodko i w sumie to nie tak to miałam w planach. Ale to wszystko wina Severina, jego zdjęcia z choinką, jego wczorajszego tweeta do Hilde i jego pięknego swetra. Poza tym są święta, więc stwierdziłam, że dramę sobie zostawię na później.
Kocham was, wiecie? Jesteście najlepsze. I bądźcie takie dalej. Życzę wam wesołych świąt i wszystkiego najlepszego w nowym roku. Wyszalejcie się w sylwestra, niech jedzonko pójdzie w cycki i spełniajcie marzenia! ♥

11 komentarzy:

  1. Jeeeeeeeeeeeeeeeeeeej.
    I chyba tylko tyle jestem teraz w stanie z siebie wydusić.

    <3

    OdpowiedzUsuń
  2. o, jak ładnie się wszystko układa. aż miło się czyta. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. NO SŁODKO, ALE SĄ ŚWIĘTA, W ŚWIĘTA MUSI BYĆ SŁODKO.
    MIŁOŚĆ 100%

    OdpowiedzUsuń
  4. Podbijam Marysię. Są święta, a w święta nie musi, ale może być pięknie, prawda? Dlatego chwała Ci, że wstrzymałaś się jeszcze chwileczkę z dramą i dałaś im te wspólne ciepłe chwile, na które tak bardzo zasłużyli. Nawet nie wiesz, jak cudownie czytało się o ich wspólnym poranku i śniadaniu. Cały czas miałam wielki uśmiech na twarzy, bo to piękne, gdy ludziom się układa - nawet na papierze czy stronach blogspota -, zwłaszcza, gdy są to bohaterowie, których bardzo lubisz, którym kibicujesz i chcesz dla nich jak najlepiej. I tutaj włącza mi się chęć trzaśnięcia Ci za dramę, którą dla nich szykujesz, ale z drugiej strony bardzo się na nią cieszę, bo uwielbiam dramy. Może nie tyle czytać, co pisać, ale taki żyć emocjonalnego masochisty - czasem trzeba się psychicznie rozpieprzyć, prawda?
    No nic. Jest pięknie, uwielbiam Vicky i Seva i czekam na to, co im dalej zaserwowałaś. Ściskam bardzo mocno, życzę dużo weny i cierpliwości do tych dwóch uparciuchów. A jak Ci weny zabraknie to tylko krzyknij na Twitterze, lud poratuje Cię rudą inspiracją. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Przybyłam! Cholernie spóźniona i w ogóle nawaliłam ostatnio z komentarzami tutaj, ale już jestem sobie i postaram się więcej tak nie robić!
    Lola, to jest takie fajne, takie lekkie, takie... dobre. Że im się wreszcie układa, że są razem i że jest tak fajnie. I boję się, co ty im tam nawymyślałaś, i co stanie się później, bo teraz jest tak fajnie, że ja nie chcę, żeby to się kończyło, tylko żeby im było tak dobrze cały czas. I ja będę czytać takie słodkie rzeczy, tylko pisz je tak, bo oni zasługują na bycie szczęśliwymi i na bycie razem, i nie może im się już nic złego przytrafić. Nie przytrafi się, no nie?
    Loooola, pisz, pisz, pisz ich więcej, częściej, cały czas, bez przerwy. Uwielbiam ich.

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawdę miłą niespodziankę mi zrobiłaś na święta, zejściem się tych dwoje słodziaków ale jak rozumiem to nie potrwa długo??? Nie ważne, ważne że wreszcie są bardziej razem niż osobno. Cóż więcej można powiedzieć, czekam na kolejne. Pozdrawiam Ada :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nadrobiłam i... I nie wiem co napisać! To jest takie cudowne i wspaniałe, że czytając to się rozpływam… A ten rozdział jeszcze taki słodki. Awww... Nie no, zakochałam się w tym blogu. Pisz mi tu szybko nexta, kochana <3
    Czekam z niecierpliwością... Buziaki;***

    OdpowiedzUsuń
  8. Nadrabiałam z zapartym tchem, zanim się obejrzałam, to tu już koniec. Buu :c
    "I'm not strong enough to stay away." Ten cytat w opisie bohaterów przesądził, że natychmiast zabrałam się do lektury. I to była jedna z najlepszych moich decyzji w ostatnim czasie.
    Uwielbiam fabułę, uwielbiam sposób, w jaki ją opisujesz i dobór muzyki też uwielbiam.
    Dużo w tym mądrości jest.
    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy :)
    [http://imperfect--stories.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
  9. Pewnie nienawidzisz takich krótkich komentarzy, ale z moim mózgiem coś się stało i stać mnie jednie na krótkie:
    Aww... <3
    i:
    Ojej... *.*
    Nic dodać, nic ująć.
    Będzie drama? Trudno na razie jest PERFEKCYJNIE!
    E_A

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie będzie to najlepszy komentarz w moim wykonaniu. Przeczytałam to zaraz po publikacji i miałam takie AAWWWW a po ostatnich wydarzeniach to już w ogóle cukier 400% i BARDZO DOBRZE, cukier jest w życiu potrzebny i nadmiar czasem też. Moje rude serce raduje się, gdy czytam rozdziały takie jak ten.
    Ogólnie wiesz co myślę, wiesz, jak kocham tę parę, wiesz, że życzę im naj naj i wiesz, że jestem przeciwna jakimkolwiek zawirowaniom między nimi. Dlatego proszę nie mącić.

    I dobra, dlaczego Sev nic nie odpowiedział na to zakochanie? Halo, proszę kochać Vicky mocno!

    OdpowiedzUsuń
  11. Serwus ;)
    Nie wiem dlaczego, ale dopiero dzisiaj odkryłam Twojego pięknego bloga (nie tylko z wyglądu pięknego :p)
    Całość przeczytała w ok.godzinkę nie mogąc się oderwać, tak mnie pochłonęł.
    Historia jest przecudowna, niesamowita, ujmująca, wzruszająca edc. No po prostu piękna!
    Bardzo się ciesz, że to właśnie Sevcio gra pierwsze skrzypce, no i że udaje mu się przekonać do siebie naszą Vicky.
    Wgl to jej życie jest mega skomplikowane... Kiedy wszystko jest w porządku nagle jedna rzecz i sypie się jej wszystko jak domek z kart. Ale i po trudnych chwilach pokazujesz też momenty przepełnione słodyczą, jak tenże rozdział.
    Mi osobiście bardziej odpowiadają jednak te słodkie momenty życia naszej bohaterki :)
    Będę wdzięczna jakbyś zgodziła się informować mnie :*
    W wolnej chwili zapraszam do mnie http://leben-ist-wunder.blogspot.com/
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń