Są
takie filmy i seriale, do których zawsze z chęcią wracamy, nawet jeśli
oglądaliśmy je już dziesiątki razy. „Przyjaciele” bez cienia wątpliwości się do
tego zaliczali i nigdy nie nudzili, to też postanowiłyśmy z Klarą od nowa
obejrzeć tyle odcinków, ile tylko będziemy w stanie, a przy tym co rusz
wybuchałyśmy śmiechem słuchając dialogów postaci.
Siedząca
obok mnie blondynka wiedziała, że ten dzień nie
należał do najprzyjemniejszych ze względu na dzisiejszą rocznicę. Znałam ją na
tyle dobrze, by wiedzieć, że z trudem utrzymywała język za zębami. Świetnie
zdawałam sobie sprawę z tego, że chciałaby ze mną porozmawiać na ten temat i
jakoś ulżyć mi w tym przygnębieniu. Malująca się na jej twarzy troska ani
trochę nie poprawiała mi humoru, wręcz przeciwnie – wpędzała mnie w poczucie
winy.
Gdy
dochodziła godzina 2 w nocy, pite przez nas wino się kończyło i teksty Chandlera
nas nie bawiły, zejście na dręczące nas sprawy było nieuniknione. Języki się
rozwiązały i słowa płynęły sobie jak chciały. To właśnie wtedy Klara przyznała
się, że jakiś czas temu związała się z Freitagiem, co w dużej mierze ułatwiło
jej ściągnięcie skoczków do domu dziecka. Poznali się kilka miesięcy temu w
Garmisch-Partenkirchen, gdzie spędzała święta u rodziny i przy okazji pojawiła
się na noworocznym konkursie. Oczywiście nie mogła poprzedniego wieczoru nie zaliczyć jakiejś imprezy i jak widać – skończyła się ona dla niej bardzo
dobrze, skoro poznała na niej skoczka i do teraz utrzymywali ze sobą kontakt.
Problem
w tym, że choć cieszyłam się jej szczęściem, to nie potrafiłam ukryć tego, iż w
moich oczach Richard był tylko przelotną znajomością. Przede wszystkim był
sportowcem, to wiązało się z godzinami treningów i licznymi wyjazdami, a ja
byłam zdania, że ona zasługiwała na kogoś, kto nie będzie przy niej tylko od
czasu do czasu.
-
Zależy mi na nim i jak widać jemu na mnie też – oznajmiła Klara, upierając się
przy swoim. – Ty masz swoje wyobrażenie miłości i to jest twoja sprawa, ale
pozwól mi podejmować decyzje i popełniać błędy.
-
Po prostu chcę cię uchronić – odparłam podniesionym głosem, powoli tracąc
cierpliwość. – O co chodzi ci z tym wyobrażeniem miłości?
-
Nieważne – rzuciła krótko. Westchnęła ciężko, widząc moje świdrujące ją na
wylot spojrzenie, po czym dodała: - Po prostu idealizujesz związek swój Lucasa
i zachowujesz się tak, jakby każda relacja miała być taka jak wasza.
-
To nieprawda! – krzyknęłam zaskoczona jej słowami. Nie spodziewałam się
usłyszeć czegoś takiego i to jeszcze od niej. – Jak możesz tak w ogóle mówić? I
to jeszcze dziś…
-
Proszę cię, daj mi coś powiedzieć…
Ale
ja nie chciałam jej dłużej słuchać. Zabolało. Wspomnienie o Lucasie w taki
sposób było jak cios prosto w serce, które od dawna nie było w najlepszym
stanie. Długo zbierałam jego szczątki w całość i tak naprawdę dalej czułam się
jakby kilku części brakowało. Siedziałam zamknięta w łazience i nie reagowałam
na żadne pukanie ani wołania Klary. Wpatrywałam się otępiale w biały sufit, nie
broniąc się przed napływem fali wspomnień. Czułam jak z każdą mijającą sekundą
spadam w dół, aż w najgorszym momencie rozsypałam się w drobny mak, wybuchając
przy tym głośnym płaczem.
-
Vicky, otwórz – usłyszałam po raz kolejny w ciągu tych paru minut. Podniosłam
się, przekręciłam kluczyk w zamku i wyszłam na korytarz, gdzie stała moja
przyjaciółka, również cała zapłakana. – Przepraszam, nie chciałam.
Niewiele
myśląc, przytuliłam ją do siebie i pozwoliłyśmy sobie na chwilę słabości. Płacz
jednak nie ukoił tego piekącego mnie pod skórą bólu, a tylko go spotęgował.
-
Brakuje mi go – wyszeptałam przez łzy, kiedy znowu znalazłyśmy się na kanapie w
salonie. – Czemu to musiało się stać?
-
Też go kochałam – łamiący się głos Klary był dla mnie nie do zniesienia. – Był dla
mnie jak brat i zawsze mogłam na nim polegać. Wiem, jak bardzo go kochałaś, a
on kochał ciebie.
Położyłam
głowę na jej ramieniu i wzięłam kilka głębokich oddechów, by się uspokoić. Nie
tak to się miał potoczyć. Wszystko poszło w złym kierunku i oddałabym każdą
rzecz, którą mam, by móc cofnąć czas i do tego nie doprowadzić, jakoś temu
zapobiec.
-
Nie możesz tak żyć – powiedziała nagle, wyrywając mnie z zamyślenia. – On
chciałby twojego szczęścia najbardziej na świecie.
-
Chciałam być szczęśliwa. Chciałam… Z nim.
-
Musisz pójść dalej. To trudne, wiem. Ale masz mnie i nie zostawię cię.
Uśmiechnęłam
się do niej z wdzięcznością. Gdzieś w głębi marzyłam o tym, by móc spotkać
kogoś, kogo pokocham równie mocno jak Lucasa, a ten ktoś to odwzajemni. Klara
miała rację, temu nie można było zaprzeczyć. Musiałam ruszyć dalej, bez niego u
boku, lecz z pamięcią o nim i miłości, którą mnie obdarzył.
Zmęczenie
obciążało całe nasze ciała, więc wspólnie doszłyśmy do wniosku, że sen był nam
teraz najbardziej potrzebny. Po wzięciu prysznica obie się położyłyśmy – ona w
pokoju gościnnym, ja zaś w sypialni, którą niegdyś dzieliłam z moim mężem,
*
Trzy
dni później, Klara wpadła jak tornado do sierocińca i obwieściła, że dostała od
Richarda bilety finał Letniego Grand Prix w skokach narciarskich. Ostatni
konkurs miał się odbyć oddalonym o ponad 300 kilometrów od
Berlina Klingenthal. „Nie” było moją pierwszą odpowiedzią na pytanie, czy z nią
pojadę. Jakoś nie potrafiłam wyobrazić sobie siebie sterczącej pod skocznią i
oglądającej grupy facetów w kolorowych kombinezonach, którzy wznosili się w
powietrze i walczyli o jak najdłuższą odległość. Klara była znana z tego, że
była uparta i jeśli coś sobie postanowiła, to musiała dopiąć swojego.
I
takim oto sposobem, po licznych namowach i obiecankach, znalazłam się pod
Vogtland-Areną, gdzie odbywały się ostatnie zawody tegorocznego LGP. Nie czułam
się zbyt komfortowo, zwłaszcza że specjalistą od skoków to ja nie byłam, to
była zdecydowanie działka stojącej obok mnie dziewczyny. Klara nie posiadała
się z radości, gdy to właśnie Freitag odniósł zwycięstwo, które – jak sama
powiedziała – zamierzała z nim hucznie świętować. Okej, wolałam nie wnikać, ale
domyślałam się, co za tym hucznym świętowaniem się mogło kryć.
Tak
więc podczas gdy ona i Richie szczebiotali sobie po zakończonych zawodach, ja
stałam sobie gdzieś z boku i czekałam aż skończą. Nic nie jadłam od kilku
godzin, a kiedy byłam głodna, to robiłam się nieznośna.
Wtem
usłyszałam jak ktoś wita się ze mną. W pierwszej chwili myślałam, że się
przesłyszałam, ale kiedy przede mną wyrósł Freund to wiedziałam, że z moim
słuchem wszystko jest w porządku.
-
Miło cię znowu widzieć – powiedział. – Przepraszam, nie miałem nawet okazji
poznać twojego imienia.
-
Victoria – odpowiedziałam nieco zakłopotana i uniosłam lekko kąciki ust ku
górze.
-
Victoria – powtórzył po mnie z uśmiechem na ustach. Zerknął w bok na swojego
kumpla, obejmującego Klarę. Chichotali jak głupki i chyba nie mieli zamiaru się
od siebie odkleić. – Długo już tak stoją i się migdalą?
-
Straciłam już rachubę – odparłam z przekąsem, co go rozbawiło. – Zakochańce.
-
Co powiesz na to, żebyśmy ich zostawili samych i poszli gdzieś? – zapytał. Szczerze
powiedziawszy, to zaniemówiłam, kiedy usłyszałam to pytanie, a moje oczy
zapewne wyglądały jak dwa wielkie talerze. – Wiesz, twój głód jest słyszalny.
Automatycznie
objęłam prawą ręką brzuch, mając cichą nadzieję, że to sprawi, iż przestanie
burczeć i przez to mnie zawstydzać przed skoczkiem. Lewą ręką pociągnęłam
Severina za rękaw bluzy i pozwoliłam mu się prowadzić w stronę pobliskiej
knajpki.
***
No witam, witam!
Co by się za wiele nie rozgadywać, powiem jedynie tyle: SEV MA WYGRAĆ KK.
I dziękuję za każdy komentarz, motywujecie mnie jak nikt inny.
Na dole ankietka, będę wdzięczna, jeśli ją wypełnicie :)
Do następnego!
PS. Przepraszam za błędy, ale jestem padnięta, więc mogły się jakieś pojawić.
Moje feelsy, matko. Strasznie współczuję Vicky, bo dziewczyna naprawdę nie może się pozbierać. Myślę, że oprócz czasu potrzebuje rozmowy i rozumienia. I to nie byle jakiego zrozumienia. Postawię się w jej sytuacji - prawdopodobnie czułabym, że ta osoba na górze pragnie mojego szczęścia, ale z drugiej strony... No właśnie. Czułabym, jakbym zdradzała męża. Przecież komuś coś przyrzekaliśmy. Miałabym bardzo poważny problem z ułożeniem sobie życia na nowo właśnie przez tę kwestię.
OdpowiedzUsuńAle mam nadzieję, że Vicky odnajdzie się we własnym bajzlu, że ktoś jej pomoże zrobić to delikatnie, ale stanowczo jednocześnie. Od bolesnej przeszłości trzeba się odciąć, ale trzeba zachować też do niej szacunek i odpowiednie wspomnienia. Trzeba znaleźć wyrozumiałą osobę, taką, która nas wyleczy i która nie będzie zamiennikiem, ale zupełnie nowym promyczkiem. No i ten, wszyscy wiemy, że Severin to taki promyczek właśnie, więc mam nadzieję, że zrobi to dobrze i że Vicky nie utrudni sprawy, że pozwoli się do siebie zbliżyć. I przede wszystkim, że pozwoli sobie żyć normalnie.
Dobra, rozpisałam się, a nie chce mi się teraz sprawdzać spójności tego czegoś. Mam nadzieję, że co chciałam to przekazałam.
Po prostu od początku zakochałam się w tym opowiadaniu i tyle. Pisz, pisz, pisz!
(ale wiesz, NIC NA SIŁĘ!)
Ojej, miałam przybyć z komentarzem i tak jakoś wypadło mi to z głowy. Starość :x
OdpowiedzUsuńWiadomo, że po stracie ważnej dla nas osoby trudno się podnieść. Jednakże Klara ma rację, Vicky musi pójść dalej. Stanie w miejscu i rozpamiętywanie wszystkiego niczego nie zmieni, a raczej zmieni tylko to, że Vicky jeszcze bardziej zamknie się na świat i całkowicie pogrąży się w swoim cierpieniu. Na pewno trzeba do tego czasu, cierpliwości i wsparcia bliskich. Wierzę, że uda się Vicky wyjść na prostą.
I no hej, Sevcio wydaje się być dobrym materiałem na takiego wspieracza, która będzie łapał Vicky, gdy tylko ta będzie upadać ;)
<3